sobota, 7 listopada 2009

Jestem nietolerancyjna


Nie jestem w stanie tolerować u ludzi pewnych cech i zachowań. Jeśli takie zaobserwuję, lub dowiem się o nich, można być 100% pewnym, że moja sympatia ominie ich szerokim łukiem. I nie boję się do tego przyznać. Tym bardziej w tej chwili - jestem przed okresem i o wiele łatwiej jest mi się zirytować i nie być "poprawnym politycznie" według czyjegoś "widzimisię" :)
Nie będzie o chamstwie i ogólnym braku kultury, bo to oczywiste.
Do wyprodukowania tego posta przyczyniło się kilka wyzwalaczy z różnorakich źródeł...

Czarna lista cech wyzwalających we mnie zerotolerancji dla ludzi, którzy je posiadają (będzie obrzydliwie):

- brak higieny osobistej - niemycie rąk po wyjściu z toalety, zmienianie bielizny i kąpiel raz na tydzień - super!
/dude, jak zajebiście jest podać Ci dłoń wiedząc, że chwilę wcześniej trzymałeś w niej swój instrument a umywalkę tylko omiotłeś wzrokiem! Jeszcze lepiej, jak było coś "grubszego", a teraz wpierdzielasz fryty tymi swoimi paluszkami (dotyczy obu płci, bez wyjątku)/

- ograniczone poczucie humoru /zaczyna się i kończy na dowcipie o cyckach, lub tyłku, tudzież na tym samym wyrazie twarzy od zawsze, "Montypajton - ale głupie..."/

- brak dystansu do siebie /i nie, nie - nie chodzi tu o to, że można po kimś jeździć, jak po łysym koniu a potem powiedzieć, że nie ma do siebie dystansu... mówię "delikatny" to nie mam na myśli "miękka faja", nie mówię "pączuś" żeby usłyszeć "chudy się odezwał", a zwrot "panie dyrektorze" w stronę kierownika nie oznacza tego, że chcę zostać przeniesiona z biurkiem do komórki/

- egotyzm /"tu jestem, patrzcie, prawda, że zajebiście?" "o bosz... złamałam paznokieć i nie mam lakieru... - co mówisz, babcia Ci umarła..? kurde, ale zobaczcie - jak ja pójdę bez paznokciaaaa???!!"/

- ortograficzna ignorancja /jasne - każdy czasem walnie babola, jeśli jednak w jego każdym słowie pisanym jest błąd - to przepraszam, ale podziękuję. Czasem tylko myślę, ile niektórzy mają szczęścia, że pewne różnice w wymowie się zatarły i nie wiem, czy mówi "kuchnia", czy "kuhnia"/.

Mam tu jeszcze w zanadrzu coś takiego, jak "ciasnota umysłowa", ale nie wiem, czy to cecha charakteru, czy wada genetyczna. Dlatego sobie odpuszczę.

3 komentarze:

PKanalia pisze...

no i pięknie napisane... bo /nie/tolerancja nie dotyczy jedynie sztampowych tematów, jak pedały, Araby czy Świadkowie Jehowy... mnóstwo osób tak kombinuje z definicją tolerancji, żeby wyszło, że są tolerancyjni... jakiś taki wewnętrzny imperatyw "bycia tolerancyjnym" mają w sobie... a przecież są inne, bardziej przyziemne sprawy, takie, jak wspomniane przez Ciebie braki w higienie, na ten przykład... z tych wszystkich dyskusji, które odbyłem w życiu na temat /nie/tolerancji, to ja sobie myślę po prostu, że zdania "jestem tolerancyjny" i "jestem nietolerancyjny" nie mają centralnie żadnego sensu... bo każdy ma przecież jakieś swoje granice, których przekraczania nie toleruje... do tego nie zawsze do końca tak wiadomo, co tolerujemy, czego nie tolerujemy... ja braku higieny również nie toleruję, ale jeśli brudas jest odpowiednio daleko ode mnie, to niech on już sobie będzie brudas... naboi mi szkoda, przydadzą się, jak podejdzie bliżej :))))))...

Bellis pisze...

Yeah - w zasadzie bycie, czy niebycie tolerancyjnym musiałabym mierzyć przewagą moich "za", lub "przeciw". Gdybym - rzecz jasna - brała to stwierdzenie jako dosłowne, precyzyjne określenie. Nie dam również rady przewidzieć, co z nieznanych mi rzeczy mogłabym tolerować, a co nie. Na szczęście nie muszę sobie tym głowy zawracać, więc kanalio - luz. Nie zastanawiaj się specjalnie,gdy przyjdzie Ci używać tego sformułowania :)

aleksandrocholik pisze...

Ja jestem nietolerancyjna wręcz agresywna do pijaków. Ale to pewnie więcej osób się dołączy do tego stwierdzenia. Fajnie że znowu piszesz:) Dobrze tak poczytać z rana:)